Recenzja Justyny Stebel
2014.06.22
Wszystko zaczęło się w 2008 roku od wegańskiego cateringu. Jak czytam na stronie,
Avocado "powstało z pasji dwojga ludzi - Joanny i Daniela - do dobrego jedzenia oraz szacuku do zwierząt i całej otaczającej nas przyrody". Przez kilka lat zdołali obsłużyć dziesiątki festiwali, imprez i upiec z pewnością setki ciast i pasztetów. W zeszłym roku przy swojej pracowni w gdańskiej dzielnicy Wrzeszcz otwarli małe bistro, które od początku cieszyło się ogromnym zainteresowaniem - wystarczy wspomnieć tłumy, które przyszły na jego otwarcie. Avocado zostało także wybrane najciekawszym lokalem trójmiejskim powstałym w 2013 roku według
plebiscytu portalu namonciaku.pl. Kiedy tylko zdecydowałam, że jadę na wakacje do Gdańska, moją drugą myślą było "odwiedzę to słynne Avocado!". Zapraszam na relację z tego miejsca.
W Avocado miałam okazję być dwa razy i zjeść kilka różnych potraw. Ale zacznijmy od początku. Lokal ten mieści się na ulicy Walejdoty 25/1. Dotrzeć tam z centrum nie jest ciężko, bo niedaleko jest Galeria Bałtycka, a więc komunikacja miejska nie zawodzi. Bistro jest faktycznie małe, ale bardzo przyjemnie urządzone i schludne. Dominują jasne kolory i proste motywy. Na parapecie znajdziemy książki i czasopisma o tematyce wegańskiej i eko, które można przeglądnąć podczas oczekiwania na jedzenie. Jest także kilka stolików na zewnątrz, gdzie można usiąść przy ładnej pogodzie lub kiedy w środku nie ma już miejsca (znam z autopsji).
Wszystko, co zamówicie, jest przygotowywane z niezwykłą starannością i sercem. Nasze potrawy były naprawdę ładnie podane, porcje były solidne i przede wszystkim smaczne. Na pierwszy rzut poszły pierogi ruskie z tofu (14 zł)
oraz canneloni ze szpinakiem i wegańskim serem (17zł). Do pierogów zamówiłam dodatkowo sos czosnkowy i to był strzał w dziesiątkę.W cenie każdej potrawy jest też surówka.
Do picia zamówiliśmy ekologiczną colę (8 zł), a na deser tort przekładany kremem truskawkowym (10 zł).
Muszę przyznać, że to był jeden z najlepszych wegańskich obiadów na mieście w moim życiu. Roślinny ser cudownie roztapiał się na sosie do canneloni, pierogi ruskie (smażone!) świetnie współgrały z czosnkiem w sosie. Ciasto nie było mocno słodkie - było mocno truskawkowe. Za taki obiad zapłaciliśmy 49 zł.
Po tym posiłku wiedziałam już, że muszę tam wrócić. Za drugim razem chcieliśmy spróbować czegoś innego, dlatego zamówiliśmy krokiety ze szpinakiem (14 zł),
falafle z kaszą (14 zł),
czekoladowe ciasto z kaszy gryczanej (!; 10 zł)
oraz ponownie colę (8zł), tym razem o smaku kawy i cytryny. Szpinak w krokietach miał aksamitną konsystencję, jednak brakowało mi tam soli i pewnie dlatego całość była nieco mdła. Falafle świetne, mocno chrupiące - pierwszy raz jadłam je z kaszą. Ponownie dwie duże porcje, które nasyciły nas na długo. Najbardziej zaciekawiło mnie ciasto czekoladowe z kaszy gryczanej. Bardzo pozytywne zaskoczenie - intensywnie czekoladowy torcik, z lekko wyczuwalną nutą gryki. Świetny pomysł.
Generalnie, dla mnie to niezwykle smaczne bistro. Widać, że ludzie tam pracujący kochają to, co robią. Dzięki temu mamy miejsce na wysokim poziomie, które przyciąga nie tylko wegan. Zauważyłam, że są w nim ciągle klienci, w porze obiadowej ciężko o wolny stolik. Jeśli nie chcecie siedzieć w lokalu, możecie wziąć jedzenie na wynos lub zamówić po prostu catering, chociażby na swoje wesele ;)
Uważam, że będąc w Trójmieście, aż żal byłoby nie zaglądnąć do Avocado, chociażby po hummus czy też sojonez na wynos.